Pokój wtorek, 6 lipca 2010

Bite psy, topione kocięta, głodzone konie – o tym wszystkim słyszy się niemal na co dzień w radiu i telewizji. Prasa regularnie donosi o kolejnych przypadkach znęcania się nad zwierzętami. A co z tymi, o których nie wiemy? Których nie zobaczymy na podwórku ani nie obejrzymy w telewizji?

Niewiele się o tym mówi, w końcu zwierzęta – poza psami i kotami – nie cieszą się aż takim zainteresowaniem społeczeństwa. Ludzie słyszą o tym, jak zabijane są w rzeźniach i na fermach futer, jak traktuje się je w cyrkach oraz jak giną porzucone przy autostradach. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, że jest wiele innych sfer, w których wykorzystuje się te bezbronne istoty. Mogłoby się wydawać, że od kiedy wojsko zastąpiło konie czołgami, samolotami i wozami pancernymi, nie można mu już zarzucić okrucieństwa wobec zwierząt. A jednak...

„Nie miały wyboru”
Wymieniając liczbę cywilów, którzy giną podczas działań wojennych, zazwyczaj pomija się zwierzęta. A przecież także one, nie biorąc udziału w wojnie, giną od ładunków wybuchowych, bombardowań dywanowych czy „zwykłych” walk. Umierają również z głodu, gdy opiekunowie porzucają je lub sami giną od kul.
W dziewięćdziesiątą rocznicę wybuchu I wojny światowej w Londynie przy Park Lane postawiono pomnik pamięci wszystkich zwierząt, które zginęły podczas konfliktów zbrojnych w latach 1914–1918. Na monumencie znajdują się dwie inskrypcje, jedna wyjaśnia ideę pomnika, druga, mniejsza, jest komentarzem „They had no choice” – „Nie miały wyboru”.



„Strzelając do psów”
Amerykański film „Strzelając do psów” („Shooting dogs”) przedstawia obraz pochłoniętej walkami plemiennymi Rwandy. Historia jest inspirowana faktami, opowiada o zdarzeniach, których świadkiem był jeden z brytyjskich reporterów. Żołnierze stacjonujących w Rwandzie wojsk ONZ mają zakaz strzelania do ludzi, mogą jedynie bezczynnie obserwować ludobójstwo dokonywane na plemieniu Tutsi. Fabuła wydaje się niezwiązana ze zwierzętami, aż do momentu, gdy żołnierze ONZ nie zaczynają zabijać błąkających się psów. Nie mogąc strzelać do ludzi oraz aby zapobiec rozprzestrzenianiu się zarazy, rozstrzeliwują całe sfory żywiące się ciałami zamordowanych Tutsi. Film pokazuje absurd naszej rzeczywistości – żołnierze celują do zwierząt, podczas gdy tuż za rogiem maczetami mordowani są ludzie.
W styczniu 2009 roku żołnierze izraelscy zdziesiątkowali czworonożnych mieszkańców zoo znajdujące się w Strefie Gazy. Zginęły między innymi małpy z młodymi, ciężarna wielbłądzica, żółwie, lisy. Według relacji jednego z pracowników zoo żołnierze zaczęli atak od ostrzelania klatki lwów. Zwierzęta wydostały się na zewnątrz i, choć Izraelczycy dalej strzelali, udało im się przeżyć.

Zwierzęta są ukrytymi ofiarami armii nie tylko podczas wojen. Dwa lata temu świat obiegł wstrząsający film, na którym obejrzeć można część treningu boliwijskich komandosów. Materiał pokazuje jednego z oficerów, który każe żołnierzom złapać psa, następnie przywiązanego do stojącej konstrukcji. Oficer przez jakiś czas torturuje zwierzę, m.in. wbijając wielokrotnie nóż w jego głowę i resztę ciała. Następnie zabija psa, ścinając mu głowę, wycina z jego piersi serce i zmusza jednego z podwładnych do zjedzenia organu. Jeden z pułkowników boliwijskiej armii, który wolał pozostać anonimowy, w swoim oświadczeniu dla prasy uznał, że praktyki takie są częścią formowania jednostek specjalnych. Próbował również bagatelizować sprawę, mówiąc, że „w Chile też tak robią”. Po nagłośnieniu tej sprawy w mediach, dzięki zaangażowaniu organizacji zajmujących się prawami zwierząt, napisano prawie dziesięć tysięcy petycji do rządu i Ministerstwa Obrony Boliwii.
Wiosną 2009 boliwijskie ministerstwo obrony wydało oświadczenie, w którym deklaruje całkowite zaprzestanie maltretowania zwierząt w szeregach swoich wojsk. Pozostaje ufać zapewnieniom rządu Boliwii.

0 komentarze:

Prześlij komentarz